środa, 31 października 2012

Dzień 295

Dzień przerwy od ćwiczeń. Pomyślałam, że jeśli dziś odpuszczę to jutro będę miała więcej sił i chęci ;)

Pogodę mamy paskudną. Mokro, zimno, a dzieciaczki mimo to dzielnie śmigają z okrzykiem
'trick or treat' na ustach :) Rodzice wyglądają na mniej zadowolonych ale dają radę ;D

Spokojnego wieczoru :)

wtorek, 30 października 2012

Dzień 294

Pogoda nam się poprawiła ;) tzn. było sucho i słonecznie choć nadal zimno. Pewnie już tak będzie, w końcu zima idzie.
Dziś, podobnie jak wczoraj brakło mi czasu na ćwiczenia. Zrobiłam jedynie ćwiczenia na spalenie tłuszczu. Cieszę się jednak, ze choć tyle ;)

Nie mogę się ostatnio zorganizować :/
Jutro już połowa tygodnia, a ja myślami utknęłam przy niedzieli...

U nas jutro będzie dużo pukania do drzwi. Halloween ;)
Dziś zaliczyłam tzw. opad szczęki - w centrum handlowym już jest Boże Narodzenie. Wszystkie ozdoby wiszą pod sufitem, brakuje tylko domku Mikołaja ;)
Hmmm, w ubiegłym roku zaczekali chociaż do halloween...
Dla mnie to stanowczo za wcześnie.

Miłej środy :)

poniedziałek, 29 października 2012

Dzień 293

Siedzę czerwona jak burak próbując wyrównać oddech.
Myślałam, że dziś znów nie będę ćwiczyła, bo czasu mało, bo przecieka przez palce... I wtedy przypomniało mi się o ćwiczeniach, które trwają niezbyt długo, a wyciskają siódme poty.
Zrobiłam ćwiczenia dla zabicia czasu plus ćwiczenia na spalenie tłuszczu - dokładnie w tej kolejności, bo tak jak już wcześniej pisałam, po tych drugi sił zostaje niewiele na coś dodatkowego ;)

Ok. Oddech wyrównany. Uciekam pod zasłużony prysznic ;)

Spokojnej nocy :)

Ps. Macie nadal śnieg czy już po zimie?

niedziela, 28 października 2012

Dzień 291 i 292

Wczoraj brakło mi czasu na wpis, więc nadrabiam dziś.
Przyznaję, że dziś nie ćwiczyłam i nie biegałam. Pogoda kiepska, zimno, deszcz, a dodatkowo dopadł mnie jakiś spadek formy psychiczno-fizycznej, najprawdopodobniej związany z pogodą właśnie - jak to u mnie bywa ;)
Wczoraj zrobiłam trening z Ewą 'spalanie & modelowanie'. Dziś czuję lekko uda.
Zaczyna nam się 'leniwy' tydzień. W UK właśnie zaczęła się tygodniowa przerwa w lekcjach.
Mam nadzieję na dużą ilość spacerów, oczywiście jeśli tylko pogoda dopisze :)

Udanego tygodnia :)

piątek, 26 października 2012

Dzień 290

Wczorajsze ćwiczenia czuję dziś w pośladkach ;)
Przyznaję się bez bicia, że dziś nie ćwiczyłam - brakło mi czasu...

Jutro jednak mam zamiar znów dać się przeciągnąć Ewie ;)
Moja motywacja rośnie, ponieważ dziś zauważyłam, że jeansy, które NIGDY! nie były na mnie luźne w udach dziś zaczęły takie być :D
Wyobrażacie sobie jaka to satysfakcja i nagroda za cały ten wysiłek?

Uciekam obejrzeć jakiś film :)
Udanego weekendu :)

czwartek, 25 października 2012

Dzień 289

Wróciłam do ćwiczeń :)
Rano zaliczyłam dziesięć minut, a wieczorem 'turbo spalanie' z Ewą.
Dziś na jej profilu facebook'owym pojawiło się kolejne zdjęcie motywujące - zmotywowało mnie bardzo! :D
Zobaczcie sami:

Zdjęcia i tekst pochodzą z profilu fb Ewy Chodakowskiej.
Po kliknięciu zdjęcie wyświetli się powiększone :)


Muszę wam powiedzieć, że zaczynam widzieć efekty i dlatego na razie nie rezygnuję z tych ćwiczeń :)

Spokojnej nocy :)

środa, 24 października 2012

Dzień 288

Jeszcze jeden dzień przymusowej przerwy.
Jutro mam nadzieję wrócić do ćwiczeń.

Dziś doszłam do wniosku, że jeśli uda mi się zgubić jakieś półtora kilograma to jeśli o mnie chodzi - będzie to perfekcja i nie będę się już 'czepiać' ;) Najlepiej byłoby żeby spadło po pół kilograma z każdego uda plus kolejne pół z brzucha i okolic czyli tzw. boczków :) Perfekcyjnie byłoby gdyby można było wszystko co zbędne przesunąć na wysokość klatki piersiowej, ale jeszcze nikt nie wymyślił sposobu, a masowaniem się nie da ;D

Lubicie masło orzechowe?
Ja bardzo! Jest świetne! Wybierając masło orzechowe zwracajcie uwagę na skład. Dobre nie będzie miało! w składzie cukru.
Masło, które my kupujemy na co dzień zawiera 92% orzechów, olej palmowy i sól morską.
Rany, jak ja lubię tosty z miodem, masłem orzechowym i do tego kawę :)

Pamiętając o tym, że w czasie odchudzania nie można się głodzić (bo każdy zjadany 'na głodniaka' posiłek będzie magazynowany przez nasz organizm na wypadek kolejnej głodówki) jemy kilka mniejszych posiłków w ciągu dnia zamiast np. trzech ale dużych.
Najlepiej jest jeść co około trzy godziny.
Z racji tego, że u nas obiad jest dość późno, czyli około 16-tej/17-stej, jednym z naszych ulubionych przedobiednich 'przerywników' jest właśnie tost ze wspomnianym wcześniej masłem orzechowym plus kawa (na zdjęciu z kafetierki).
Ta porcja zawiera 257 kalorii (białko 8,6g; węglowodany 26,04g). Biorąc pod uwagę to, że jeśli ćwiczymy musimy dostarczać organizmowi energię do wysiłku i budowy mięśni to 257 kcal nie jest dużo ;)
Zdrowa dieta nie musi być nudna i niesmaczna.
Bałam się, że będę musiała zrezygnować z mojego ulubionego śniadania, czyli płatków pełnoziarnistych z suszonymi owocami. Trzymają mnie spokojnie trzy godziny, a zjadam ich zaledwie 36g plus 220ml mleka (2%) czyli w sumie 255kcal ( w tym 12,9g białko i 39,8g węglowodany). Myślę, że nie jest to najgorsze śniadanie - jeśli jestem w błędzie proszę o doinformowanie mnie :)
Jestem teraz cwana z wyliczaniem tych wartości, a tak naprawdę 'czarną robotę odwala' mój mąż, który dokładnie wpisuje wszystko w Excelu w magiczne okienka, ja tylko klikam i wszystko jest przeliczone :)

Do mojego dziennika diety zaczęłam dziś dopisywać kreseczki. Wydawało mi się, że piję zbyt mało wody. Teraz jestem tego pewna. Wydawało mi się, że dziś wypiłam jej sporo, a kreseczki są... 3 :(
Stanowczo trzeba nad tym popracować, bo potrafię jak wielbłąd przeżyć na kubku herbaty cały dzień i nawet tego nie zauważyć (nie żeby wielbłądy piły herbatę ;)).

Późno już. Uciekam spać, bo i tak trochę was dziś zamęczam ;)
Miłego czwartku :)


wtorek, 23 października 2012

Dzień 287

Tak jak wczoraj wspomniałam, dopadła mnie przyspieszona niedyspozycja. Z tego powodu dzisiaj dzień wolny od ćwiczeń.
Nie do końca oczywiście ;) Chodem Korzeniowskiego ;) dreptałam jakieś czterdzieści minut. Tak to bywa ;)
Pogoda nadal dopisuje. Nie było słonecznie, ale ciepło i przyjemnie. Zawsze jest przyjemnie jeśli trzeba wyjść, a nie pada deszcz ;P

Do jutra :)

poniedziałek, 22 października 2012

Dzień 286

Zacznę dziś od rozwinięcia niektórych podpunktów z wczorajszego posta :)

Bieganie:


Wydłuża życie - według ostatnich badań Copenhagen City Heart Study bieganie w wolnym i średnim tempie godzinę do dwóch i pół godziny tygodniowo wydłuża życie kobiet o 5.6 roku, a mężczyzn do 6.2 roku. Wśród biegaczy odnotowano również poprawę ogólnego samopoczucia. Bieganie nie tylko żyją dłużej ale również są zdrowsi w starszym wieku.
21-letnie badania przeprowadzone na Uniwersytecie Stanford w USA, pokazały że biegacze dłużej pozostają aktywni, a ryzyko wcześniejszej śmierci zmniejsza się o połowę.
Badania wykazały również, że zdolności biegaczy w porównaniu z nie-biegaczami wzrastały z ich wiekiem co zaskoczyło naukowców - efekty ćwiczeń były większe niż się spodziewali.

Trzyma z dala przeziębienia - nawiązując do badań Stanowego Uniwersytetu Appalachian w Północnej Karolinie, pozostanie aktywnym ma wpływ na wzrost komórek układu odpornościowego, zmniejsza ryzyko przeziębienia o 50% oraz zmniejsza nasilenie objawów, jeśli zdarzy się przeziębienie złapać.
W ankiecie przeprowadzonej przez College of Sports Medicine, 61% z 700 rekreacyjnych biegaczy zgłosiło mniej przeziębień od kiedy zaczęli biegać. Jednakże, uważaj aby nie przesadzić! Zbyt dużo ćwiczeń (wyczerpania) może zwiększyć podatność zarówno jak i siedzący tryb życia poprzez obniżenie odporności.

Sprawia, że ​​jesteś sexy - bieganie może podniecać - i to nie ma nic wspólnego z ciasnymi lycrami ;) Otóż, bieganie powoduje przypływ krwi do mięśni tak samo jak i do narządów rozrodczych ;) Badania na Uniwersytecie w Teksasie wykazały, że zaledwie 20 minut aktywności cardio, takiej jak bieganie może zwiększyć pobudzenie. Bieganie wpływa również pozytywnie na świadomość naszego ciała; jedno z badań na Uniwersytecie w Arkansas dowiodło, iż regularnie ćwiczący czują się seksualnie pożądani. Wiec weźmy pod uwagę dodatkowe korzyści psychologiczne płynące z aktywności fizycznej i poczujmy się jeszcze bardziej atrakcyjni :)

Chroni twój wzrok - podczas każdego biegu skutecznie chronisz swój wzrok. Badania na Lawrence Berkeley National Laboratory w Kalifornii dowiodły iż bieganie uruchamia ukośniki zmniejszając ryzyko zaćmy i związanego z wiekiem zwyrodnienia plamki żółtej (AMD), głównej przyczyny ślepoty w Wielkiej Brytanii. Naukowcy odkryli, że biegacze pokonujący 3,8km plus codziennie zmniejszyli o połowę ryzyko choroby.

Tutaj muszę dodać, że mój mąż robił trzy miesiące temu (po dwóch latach od ostatniego) badanie wzroku i okazało się, że wzrok poprawił mu się o kilka kreseczek w obu oczach :))) Tak więc warto :)


A tak w ogóle to biegać można w każdym wieku - trzeba tylko chcieć (i nie mieć przeciwwskazań)!
Wczoraj w Uniejowie odbył się VI Bieg Do Gorących Źródeł. Dystans - 10km. Monika, Piotrek - dzięki za informację :D
Podejrzewam, że gdybym była w Polsce w przyszłym roku skusiłabym się :) Trenować mając taki cel - na pewno motywuje :)
Może znajdę jakiś bieg tutaj? Kot wie? ;)
Zobaczcie satysfakcję na twarzach tych uczestników :)

fot. Adrianna Bartnik, 2010r.

Ja dziś nie biegałam, ale rano zaliczyłam swoje dziesięciominutowe ćwiczenia. Do tego ponad godzinny szybki marsz - prawie jak Korzeniowski ;D
I to na tyle, bo jak się okazało dopadła mnie niespodziewana wcześniejsza niedyspozycja :/

Spokojnego wieczoru :)

niedziela, 21 października 2012

Dzień 285

Pogoda dopisała i dziś, więc obie z Beatą zaliczyłyśmy nasze niedzielne bieganie :) Było super! Powinnam lżej się ubrać. Nie przewidziałam, że będzie aż tak ciepło ;)
Moje dziecko wybrało się dziś z nami - na rolkach. Co prawda narzekała, że nogi bolą itd. itp., ale wytrwała :)

Podam wam dziś siedem powodów dla których warto biegać:
- dotlenia mózg
- wydłuża życie
- sprawia, że ​​jesteś sexy
- chroni twój wzrok
- wzmacnia cię
- pomaga ci spać
- trzyma z dala przeziębienia

Jeśli chcecie mogę rozwinąć te podpunkty. Dajcie znać, który Was interesuje :)

Udanego tygodnia :)))

sobota, 20 października 2012

Dzień 284

Piękny, ciepły słoneczny... Prawdę mówiąc latem więcej takich by się przydało ;)
Ćwiczenia zamieniłam na spacer :)
Szkoda nie skorzystać z takiej pogody, prawda?

Miłej niedzieli :)

piątek, 19 października 2012

Dzień 283

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie rady pod wczorajszym postem :)
Moje zatoki chyba się przestraszyły i dziś jest o niebo lepiej! Po prostu nie wierzę, bo zwykle ból trzyma długo. Nie narzekam jednak, że ustępuje - cieszę się bardzo :D

W razie czego dzisiejszy trening z Ewą zrobiłam rano ;)
Zrobiłam też ćwiczenia zaraz po przebudzeniu.

Od poniedziałku prowadzę szczegółowy dzienniczek tego co pochłaniam w ciągu dnia. Przeliczę to potem na kalorie itd. Ciekawa jestem wyników ;)

Macie jakieś plany na weekend? W Polsce ma być podobno pięknie, ciekawa jestem jak będzie na Wyspach?

Miłego wieczoru :)


Ps. Widzieliście ten film?


czwartek, 18 października 2012

Dzień 282

Rano zaliczyła dziesięć minut ćwiczeń. Pospacerowałam też sobie dziś sporo i dość intensywnie :)
I to byłoby na tyle. Dopadł mnie ból zatok :( Zwykle trzyma mnie około trzech tygodni :((( Oby nie tym razem...
Ból nasila się po południu, spróbuję jutro poćwiczyć od rana żeby go przechytrzyć ;D
Macie jakieś sposoby na ból zatok?

Spokojnej nocy :)

środa, 17 października 2012

Dzień 281

Jeszcze jeden dzień przerwy.
Łydka nadal boli, mam nadzieję, że jutro będzie już dobrze :)
Rano zrobiłam swoje ćwiczenia i nawet wróciłam do brzuszków.

Jutro już czwartek! Kiedy minęła połowa tygodnia?

Miłego jutrzejszego dnia :)

Ps. Dziś mieliśmy piękną pogodę, oby jutro było podobnie :)

wtorek, 16 października 2012

Dzień 280

Przebudziłam się w nocy i poczułam skutki wczorajszego treningu ;)
Czuję jedynie łydki, ale za to bardzo wyraźnie. Mogłam bardziej przyłożyć się do rozciągania po ;)

Dziś ćwiczyłam tylko rano. Jakieś pięć minut - koniecznie muszę wrócić do brzuszków.
Poza tym zaliczyłam około ośmiokilometrowy szybki spacer :)
Dzień był piękny pomimo całonocnego deszczu. Ranek wietrzny, ale około południa ustał i zrobiło się tak ciepło, że można było chodzić bez kurtek.
Brytyjczycy w takie dni (czyt. słonecznie, niezależnie od pory roku) wskakują w spodenki i T-shirty, ale ja jestem ciepłolubna i poprzestaję na zdjęciu apaszki i rozpięciu kurtki ;P

Spokojnej nocy :)

poniedziałek, 15 października 2012

Dzień 279

Rano zaliczyłam swoje ćwiczenia na dzień dobry ;)
Potem miałam zrobić trening z Ewą - o ten, ale postanowiłam sprawdzić inny czyli 'spalanie & modelowanie'. Ukazał się jako drugi autorski program Ewy z lipcowym nr magazynu Shape.
Byłam ciekawa co to ;)
Chyba dostałam bardziej w kość niż z trzecią płytą Ewy. Moja twarz była czerwona jak burak jeszcze dobre dziesięć minut po treningu ;P
Po tych treningach nie można nie iść od razu pod prysznic ;)
Myślę, że będę go robić na przemian z programem 'turbo spalanie'. Nie znudzi się zbyt szybko jeśli będzie jakieś urozmaicenie ;)
Ciekawa jestem reakcji moich mięśni.
Jeśli ćwiczycie z Ewą który trening najbardziej lubicie?

Udanego wtorku :)

niedziela, 14 października 2012

Dzień 278

Chłodny, ale słoneczny :)
Ta pora roku ma to do siebie, że na zewnątrz bywa cieplej niż w domu ;)
Niedzielę odhaczyłyśmy z Beatą jako zaliczoną, czyli biegałyśmy :)))
Było super! Dzięki :)

Przeczytałam dziś , że zrzucanie wagi jest nudne i w związku z tym powinniśmy


Ja się z tym zgadzam w 100%.
Kiedy ćwiczymy i ważymy się jedynie zamiast mierzyć, bardzo szybko można stracić motywację do wysiłku fizycznego. Skoro tyle z siebie daję, a waga rośnie to po co się męczę????
Nie raz przekonałam się, że waga nie pokazuje naszych efektów, bo jak wiadomo tkanka tłuszczowa jest znacznie lżejsza niż mięśniowa, czyli objętościowo zajmuje więcej miejsca. Ćwicząc możemy przybrać na wadze, ale już mierzenie się pokaże, że jednak warto się pomęczyć ;)
Owszem, waga może pokazywać efekty jeśli stosujemy jedynie 'dietę' - przeważnie ograniczając jedzenie - a nie ćwiczymy. Ale nie o to przecież chodzi, prawda?
Chcemy przecież mieć jędrne ciało, a nie chude :)
Nie chodzi o to ile ważymy ale jak wyglądamy i jak się czujemy :)))
Jeśli człowiek czuje się dobrze w swoim ciele tak też będzie postrzegany przez innych :)

Jak minął Wam weekend?

Udanego tygodnia :)

sobota, 13 października 2012

Dzień 277

Ruszyłam się i zrobiłam dziś trening z Ewą Ch. :)
Nie ma to jak mieć 'motywatora' w domu. Nic nie musi mówić - wystarczy jak sam idzie ćwiczyć :) No nie można spokojnie nic nie robiąc ;) Energia zaczyna rozpierać i sama nie wiem kiedy już jestem przebrana i gotowa do treningu :)))

Pogoda dziś dziwna. Pięknie i słonecznie choć chłodno. Myślę sobie 'spacer byłby dobrym pomysłem'. Niestety nie :( Za moment było niezłe gradobicie, potem kolejne...
No i z planów nici ;)
Może jutro będzie ładniej?

A Wam jak minęła sobota?

piątek, 12 października 2012

Dzień 276

Kolejny 'do tyłu' z ćwiczeniami.
Rano ćwiczyłam co prawda aby się obudzić i przyspieszyć rytm serca, ale na tym się skończyło :( Najpierw nie miałam czasu, potem chęci :(
Przyznałam się bez bicia.
Mam nadzieję nadrobić zaległości.

Miłego weekendu :)

czwartek, 11 października 2012

Dzień 275

Późno już, więc na szybko ;)
Dziś udało mi się ćwiczyć jedynie dziesięć minut rano. Na ćwiczenia 'właściwe' brakło mi czasu :(

Uciekam.
Spokojnej nocy :)

środa, 10 października 2012

Dzień 274

Po wczorajszym treningu czuję dziś dość mocno mięśnie pośladków ;) dlatego rano ograniczyłam się do rozciągania.
Po południu zrobiłam ćwiczenia dla zabicia czasu.

Ostatnio mam bzika na punkcie sałatek. Najczęściej są to sałatki z tuńczykiem lub łososiem. Są dobrą alternatywą dla tradycyjnej kolacji, czyt. kanapek ;)


W skład takiej sałatki wchodzą - poza rybą - pomidory suszone (które uwielbiam), duża ilość sałaty lodowej, czasem świeży szpinak, może być jajko na twardo, ogórki kiszone lub konserwowe (jeśli lubicie), świeże pomidory itd. Świetnie smakuje również z dodatkiem natki pietruszki. Nie dodaję soli ani pieprzu za to lubię polać sałatkę oliwą z suszonych pomidorów.
Nie zawiera węglowodanów, więc wieczorem jest jak znalazł ;)
Lubicie tego typu sałatki?

Ps. pomyśleć, że jeszcze całkiem niedawno nie wyobrażałam sobie kolacji bez chleba
teraz jest odwrotnie ;)

Udanego czwartku :)

wtorek, 9 października 2012

Dzień 273

Wrócę na chwilkę do wczorajszego posta, a dokładnie do zdjęcia z metamorfozą ;)
Wiem, że trudno uwierzyć w taką! przemianę w ciągu tak krótkiego okresu czasu. Uwierzcie mi - to jest możliwe!
Jak to się mówi 'dla chcącego nic trudnego'. Tutaj liczy się wytrwałość!
Nie ma miejsca na lenistwo i odpuszczanie, nie ma miejsca na słowa 'dziś nic nie robię, bo po trudnym dniu odpoczynek mi się należy'. I owszem, należy się.
Ja wiem, że jeśli jest się zmęczonym nie chce się absolutnie nic. Jeśli jednak chce się osiągnąć cel to musi! się chcieć. Bez dwóch zdań. Poza tym wysiłek fizyczny potrafi zdziałać cuda - CUDA!
Nic samo nie przyjdzie. Tutaj potrzebny jest realny fizyczny wysiłek!
Powiedzcie mi kiedy ostatnio ćwiczyliście tak, że aż pot spływał z Was 'strumieniami'. Ok. dobrze, może i nie dawno, ale liczy się też częstotliwość. Trzy, cztery razy w tygodniu będzie ok. ale musi być naprawdę intensywnie - na 100%.

Jeśli nam się nie udaje osiągnąć zamierzonego celu, bo w zasadzie nie robimy zbyt wiele, żeby było inaczej to dlaczego mamy nie wierzyć, że komuś się udało?
Tamta osoba naprawdę włożyła w to dużo wysiłku!
Ćwiczenia plus dieta. Nie mam tu na myśli kolejnej 'diety cud', która ma 'odwalić robotę' za nas, ale racjonalne odżywianie.
Jakiś czas temu natknęłam się na takie oto zdjęcie

zdjęcie pochodzi z tej strony

Wiem, że nie od razu każdy będzie miał 'tyłek' taki jak dziewczyna na trzecim zdjęciu, bo tu dochodzą jeszcze geny ale...
ale gołym okiem widać zaniedbanie, gołym widać jak wygląda ktoś, kto za przeproszeniem jedzie tylko na dietach i nie wie co to są ćwiczenia. Efekt z trzeciego zdjęcia można uzyskać jedynie zdrowym odżywianiem i ćwiczeniami!

Kiedy biegłam pierwszy raz czułam jakby moje mięśnie, tkanka tłuszczowa i co tam jeszcze jest dosłownie 'okręcały się' wokół kości. Wszystko było - nie wiem jak to określić - jakby luźne. Po około trzecim biegu to uczucie zniknęło. Mięśnie zaczęły robić się bardziej 'spójne' i trzymały wszystko w ryzach.
Naprawdę niewiele potrzeba żeby zmienić wiele!
Trzeba tylko chcieć 'zejść z kanapy'.

Rozpisałam się ładnie, a tak naprawdę chciałam tylko napisać, że WARTO ĆWICZYĆ.

Na koniec dodam tylko, że zaliczyłam dziś trening z Ewą i nawet nie było źle. Po prostu musiałam w końcu zmienić swoje podejście do niego ;)
Właściwie do piątej rundy czas mija szybko, a od piątej do dziewiątej już jest z górki ;)

Dalszą część artykułu dopiszę jutro, bo dziś wystarczająco dużo było do czytania ;p

Trzymajcie się ciepło :)
Udanej środy :)

poniedziałek, 8 października 2012

Dzień 272

Dziś na facebook'owym profilu Ewy Chodakowskiej pojawiła się taka oto metamorfoza



Powiem tak - czuję się zmotywowana. Jeśli przestanę szukać wymówek i wezmę się sumiennie za trening Ewy to do końca roku mogę osiągnąć zamierzony cel :)
Ktoś się do mnie przyłączy - proszę...
W grupie byłoby łatwiej z motywacją :)


Dziś nie ćwiczyłam ze względu na złe samopoczucie. Dzień do tyłu w tym temacie :/
Wszystko przez nieprzespaną noc. Też tak czasem macie, że wydaje się wam, że w ogóle nie spaliście? Ja dziś tak miałam :(

No nic, może jutro będzie lepiej :)

Kolejna część artykułu 'BIEGNĘ DO SIEBIE' z wrześniowego nr Twojego Stylu

LŻEJ MI!

Anna Maria Jopek wokalistka

Zaczęłam biegać, bo... naprawdę nie da się nie biegać w dzisiejszym świecie! Wszyscy biegają, taka moda. Postanowiłam spróbować i ja. Spodobało mi się, że można tak uciec od wszystkiego. Włożyć trampki i po prostu dać w długą.
Co było najtrudniejsze na początku? Przekonać wszystkich, że muszę biegać codziennie i że przez godzinę po prostu mnie nie ma dla nikogo.
Gdy biegnę, osiągam zgodę ze sobą i ze światem. Poza tym tak dobrze czuć każdy mięsień i wiatr we włosach... I nareszcie posłuchać muzyki! No i mam z biegania czysty zysk - zwiększoną pojemność płuc. Teraz inaczej śpiewam. Uwielbiam to, że dźwięk może trwać i trwać...
Nie jestem wyczynowcem, ale biegacze lubią wyzwania. Mój pierwszy sukces to półmaraton. Czas miałam słaby, bo biegam raczej 'kontemplacyjnie'. Ale dystans wytrzymałam! Wielkim dopingiem było towarzystwo dwóch maratończyków - Marek Zagańczyk i Paweł Jońca, zamiast bić swoje rekordy, wspierali i pobiegli ramię w ramię moim żółwim tempem.
Mam wielką frajdę z biegania nad Wisłą. O każdej porze roku, dnia woda ma inny kolor i prędkość, a wieczorami zapalają światła na mostach. Kiedy przy okazji Euro pokazywali Stadion Narodowy z lotu ptaka, i w tle moją codzienną nadwiślańską drogę o zachodzie słońca, byłam szczęśliwa, że cały świat widzi mój 'trakt biegalniczy'!
Dzięki bieganiu jestem silniejsza. Bo chodzi o to, że jeśli biegasz regularnie, nawet gdy ci w życiu trudniej, to i tak wielkie kryzysy cię nie dotyczą. To może kwestia siły woli, może hormonów szczęścia, które uwalnia wysiłek. Jedno jest pewne - biegaczom żyje się lżej.

Zdjęcie pochodzi z tej strony. Znajdziecie tu również krótki wywiad z wokalistką.

Późno już, więc uciekam.
Spokojnej nocy :)

niedziela, 7 października 2012

Dzień 271

Miało padać ale nie pada :)))
Niedzielne bieganie zaliczyłyśmy z Beatą :)
Mamy coraz lepszą kondycję - nie sądzisz?
Biegamy tylko raz w tygodniu (ja miałam trzytygodniową przerwę) co nie jest dużo, a mimo to kondycja rośnie. Wraz z nią satysfakcja i wewnętrzna radość, że się wyszło z domu zamiast siedzieć na kanapie ;)
Energią, która teraz we mnie siedzi mogłabym się z kimś podzielić :)
Polecam zdecydowanie!

Tak jak obiecałam dziś kolejna część artykułu 'Biegnę do siebie' z wrześniowego Twojego Stylu - zapraszam :)

'WYGRYWAM Z LENIEM'
Beata Sadowska dziennikarka


Biegam, żeby... zwolnić. Absurd? Nie. Zwolnić w codziennym pędzie i wirze zadań, obowiązków. Bieganie to walka z leniem. No bo komu chciałoby się ruszać z domu po dniu wyczerpującej pracy, awanturze z szefem, po tym, gdy właśnie wniosłam na drugie piętro wielką torbę zakupów? Poza tym na stole piętrzy się stos talerzy po wczorajszej kolacji, obok sterta nieprzeczytanych gazet. Z przyjaciółką nie widziałam się od miesiąca, przyjemnie byłoby pogadać przy winie.
Można mnożyć wymówki.
Czasami strasznie nie chce mi się biegać. I robię wszystko, żeby opóźnić moment wyjścia na trening. Może wypiję jeszcze kawę?Odpowiem na jeden mail. Przecież mam prawo odpocząć, posiedzieć, poleżeć. No pewnie, że mam! Ale kiedy już zawiążę sznurówki sportowych butów, wiem, że wygrałam z samą sobą. Potem jest coraz lepiej: krok za krokiem i megafrajda na mecie. Poczucie, że zrobiłam coś tylko dla siebie.
Moje bieganie to zdrowy egoizm. Coś, czego nikt mi nie zabierze. Godzina z własnymi myślami. Myślę, że dzięki niemu jestem po prostu lepszym człowiekiem. Spokojniejszym, bardziej świadomym, pracującym nad sobą. Biegam, żeby - patrząc na innych biegaczy - z dumą pomyśleć "jestem jedną z nich". Innym kibicuję aż do zdarcia gardła, bo wiem, jak bardzo doping jest potrzebny.
Do biegania namówił mnie mój narzeczony... nie namawiając. Po prostu wracał do domu za swoich treningów. Zmęczony fizycznie, zdyszany, ale ze spokojną głową i uśmiechem na twarzy. "Może ja też zacznę?", zaproponowałam nieśmiało. "Eee tam...", usłyszałam w odpowiedzi. Eee tam?! No i zaczęłam. Od jednego kółka w parku, którego nie zapomnę do końca życia. Oddech się rwał, płuca chciały wyskoczyć z piersi, a twarz spuchła i zmieniła kolor na ciemnoburaczkowy. Potem już było tylko lepiej.


Beata Sadowska lubi długi dystans. Dobiegła do mety dziesięciu maratonów, w tym najbardziej prestiżowych: w Nowym Yorku, Tokio, Paryżu i Amsterdamie.

Zerknijcie sobie TUTAJ i przeczytajcie wywiad z Beatą Sadowską po maratonie w Tokio.

I żebyście mnie nie zrozumieli źle - nie namawiam nikogo do maratonów ;) Chcę tylko powiedzieć, że bieganie daje naprawdę dużo satysfakcji :)
Spróbujcie żeby przekonać się na własnej skórze.
Pamiętajcie tylko o jednej ważnej rzeczy - butach. To naprawdę ważne żeby były przeznaczone do biegania, w innym wypadku możecie (ale nie musicie) nabawić się kontuzji kolan lub kostek :/

Udanego tygodnia :)

Ps. Po wczorajszym bieganiu czuję mięśnie ud i mięśnie brzucha - moja 'trenerka marszobiegowa' skutecznie zaszczepiła mi nawyk napinania mięśni brzucha w trakcie biegu ;)

sobota, 6 października 2012

Dzień 270

Mieliśmy piękną pogodę. Wymarzoną. Ciepło, słonecznie, bezwietrznie.
Postanowiliśmy wybrać się na spacer na plażę, a skoro jest to moje ulubione miejsce 'biegowe' wybrałam się przygotowana ;)
Zmierzyłam trasę. Zazwyczaj biegam tam około pięciu - sześciu kilometrów, w zależności od tego, w którym miejscu zatrzymają się mój mąż z dziećmi ;)
Dziś moja trasa miała 4,5km.

Przeczytałam dziś, że bieganie zbliża ludzi. Fakt.
Kiedy biegam i mijam kogoś biegnącego zawsze się do siebie uśmiechniemy i to jest świetne :)

Dziś dzięki bieganiu rozmawiałam z pewnym starszym panem :) Okazało się, że On również dużo biegał (i to miejsce było również jego ulubionym), ale ze względu na problemy z kolanem musiał zrezygnować z tej formy ruchu. Teraz dużo pływa, basen ma za free ze względu na wiek ;)
Sympatyczny, pełny energii starszy Pan.

Powiedzcie mi dlaczego jednym się chce 'ruszyć' i pomimo wieku wglądają świetnie! zewnętrznie i wewnętrznie, a inni okupują fastfood'y i kanapę mając przeważnie pretensje do wszystkiego i wszystkich?

Osobiście jestem na etapie, że jeśli dopada mnie leń jestem o to zła sama na siebie. Staram się z tym walczyć, bo zmęczenie fizyczne daje mi dużo satysfakcji i umieszcza na mojej twarzy wielki uśmiech :D

Wspomniałam, że czytałam dziś artykuł o bieganiu. Pojawił się we wrześniowym Twoim Stylu. Tych, którzy nie czytali zapraszam :)
Przez kilka dni będę go Wam przepisywać tutaj, bo uważam, że nieźle motywuje :)

Dziś rady Kuby Wiśniewskiego - zawodnika i trenera.

TYLKO POWOLI!


Twój STYL: Myślę: zacznę biegać. Ale się waham - bo czy dam radę?
Kuba Wiśniewski: Dasz. Biegania nie trzeba się uczyć, co najwyżej można je sobie przypomnieć. Jest tak samo naturalne jak chodzenie.
TS: Wiek może być przeszkodą przy powrocie do sportu?
KW: Nie. Raczej styl życia polegający np. na wielogodzinnej pracy przy komputerze. Trudno nam się przełamać, czujemy się niezdolni do wysiłku. Kobiety robią jeszcze jeden błąd - od razu chcą dobiec daleko i w niezłym tempie. Tymczasem to norma, że po 500 metrach tracą oddech i siłę. Zaczynamy biegać bardzo powoli, to żaden wstyd. Dystans i czas treningu wydłużamy stopniowo. Wytrzymałość jest cechą, którą da się wyćwiczyć.
TS: Jak często powinniśmy biegać na początku?
KW: Dwa razy w tygodniu, jeśli robimy coś dodatkowo (np. pływamy, chodzimy na fitness), albo trzy razy, jeśli nie uprawiamy nic innego. Choć to oczywiście sprawa indywidualna.
TS: Co nam pomoże przezwyciężyć pierwsze opory?
KW: Na przykład trening w parze. Gdy biega się z koleżanką, łatwiej wyjść na bieganie, kiedy ona czeka - choć tak bardzo się nie chce, jednak wstajemy z łóżka. Poza tym jedna koleżanka może być lepsza technicznie, druga bardziej wytrzymała. Uczą się od siebie, rozwijają.
TS: Rywalizują?
KW: Nie, to mężczyźni biegają, żeby bić 'życiówki'. Kobiety o wiele trudniej sprowokować, by poprawiały swoje czasy. Zachęta, by być lepszym niż rywal, słabiej u nich działa.
TS: Więc jakie są nasze motywacje?
KW: 75 procent kobiet deklaruje, że po prostu chcą wrócić do ładnej sylwetki. Poprawić samoakceptację. Ale nie trzeba wchodzić na wagę po pierwszym tygodniu. Szybciej od efektów wymiernych pojawi się inna wartość: poczucie, że robi się coś dobrego dla siebie.
TS: A jeśli pojawią się kryzysy?
KW: To się zdarza często: biegam coraz lepiej i nagle stop. To moment, w którym potrzebna jest podpowiedź kogoś, kto biega długo, albo trenera. Chodzi też o bezpieczeństwo - żeby nie robić błędów, które mogą doprowadzić do kontuzji. Warto zaglądać na portale dla biegaczy, zwłaszcza gdy będziemy biegać coraz więcej i przyjdzie ochota na pierwsze sprawdzenie się w jakimś biegu masowym.
TS: Ale nie każda z nas musi się od razu zapisywać?
KW: Jasne. Ale bardzo ważne, żeby mieć swój prywatny cel, np. przebiegnięcia pętli w parku bez zatrzymania. Cel ambitny, ale realny. Bez niego siada motywacja.
Rozmawiała Agnieszka Litrowicz-Siegert

Nie wiem jak Wy, ale ja zgadzam się właściwie ze wszystkimi punktami.

Ci, którzy śledzą moje wpisy pamiętają na pewno moje wakacyjne biegi i to jak mój mąż podnosił mi poprzeczkę ;) Zamiast czterech marszy w trakcie biegu miałam np. dwa itd. :)
Zgadzam się też w stu procentach z tym, że 'współbiegacz' motywuje niesamowicie :)

Ok. uciekam.
Jutro zapraszam na kolejną część artykułu.

Miłej niedzieli :)


Ps. Rano również ćwiczyłam :)

piątek, 5 października 2012

Dzień 269

Mokry, pochmurny, chłodny.
Ćwiczyłam rano, ale po południu... nie chciało mi się okropnie. Przyznaję się.
Jeśli coś się zmieni i jednak złapię skakankę zrobię update.

Wasze komentarze mnie pocieszyły. Okazuje się, że nie tylko mnie taka niechęć dopadła.
Niech mnie tylko zostawi już w spokoju.

Udanego weekendu:)

Ps. Macie jakieś plany?
U nas jutro ma być słonecznie, ale niedziela będzie deszczowa cała :( Planuję jutro nadrobić pranie, a w niedzielę pewnie wypadnie prasowanie ;)

czwartek, 4 października 2012

Dzień 268

Odczuwam zniechęcenie do ćwiczeń. Ostatnio to nic nowego :/
Rano jest ok., więc ćwiczenia zaliczam regularnie. Po południu jednak energia się ulatnia...
Dziś zrobiłam co prawda 25-cio minutowy trening mięśni brzucha w pozycji stojącej, ale jakieś dziesięć minut temu jako alternatywę do nic nierobienia :(

Was też dopada ogólne zniechęcenie, czy wręcz przeciwnie - energia Was rozpiera?

Spokojnej nocy :)

środa, 3 października 2012

Dzień 267

Dzisiejszy dzień przeczołgał nas przez wszystkie cztery pory roku.
Było gradobicie, przy czym było bardzo zimno.
Po piętnastu minutach zrobiło się ciepło i słonecznie.
Następnie zrobiło się szaro buro i padał deszcz.
Mniej więcej w takiej kolejności powtórzyło się wszystko ze trzy razy w ciągu dnia...

Rano czułam się bardzo dobrze, pełna energii, więc rozpoczęłam dzień ćwiczeniami.
Na tym się skończyło.
Chyba się starzeję ;) bo wraz ze zmianą pogody zmieniało się moje samopoczucie :/
Powiem Wam, że bardzo rzadko łykam tabletki przeciwbólowe. Dziś jednak ból głowy miałam okropny, do tego stopnia, że aż mdlił. Po tabletce przeszło, ale nie czuję się na siłach aby ćwiczyć.

Po ostatnich dwóch dniach z ćwiczeniami dla zabicia czasu czuję mięśnie pleców. Zmuszają mnie żeby się prostować ;) Może w końcu się nauczę :D

Jutro już czwartek - uwierzycie?

Wybieracie się na nowego Bonda?
Ten kawałek chodzi za mną od rana do nocy. Mogę go słuchać w kółko ;)



Spokojnego wieczoru :)

wtorek, 2 października 2012

Dzień 266

Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od dziesięciominutowych ćwiczeń, czyli... rutyna :)
W myśl powiedzenia 'kto nie ma w głowie ten ma w nogach' zaliczyłam dobre czterdzieści minut intensywnego marszu.
Też tak macie, że piszecie listę zakupów na karteczce, a w sklepie okazuje się, że karteczka została w domu?
Po południu zrobiłam jedynie ćwiczenia dla zabicia czasu, nie miałam sił na więcej.

Miłej środy :)

poniedziałek, 1 października 2012

Dzień 265

Pot po mnie spływa.
Miałam dziś zrobić sobie jeszcze jeden dzień wolny. Fizycznie jednak jestem już zdolna do ćwiczeń ;) więc jeśli bym odpuściła to oszukiwałabym nikogo innego jak tylko samą siebie.
Na ćwiczenia z Ewą nie miałam dziś sił psychicznych, dlatego sięgnęłam po swoją niezawodną deskę ratunkową czyli fitappy :)

Zrobiłam dwa ćwiczenia, które zajęły mi w sumie tylko i aż 25 minut.
'Tylko', bo 25 minut to niewiele czasu, a 'aż' ponieważ było bardzo intensywnie :)

Jeśli mielibyście ochotę sięgnąć po ten 'zestaw' to polecam Wam zrobić w takiej samej kolejności jak ja. Znam te ćwiczenia i wiem, że po 'ćwiczeniach na spalenie tłuszczu' nie mielibyście sił na 'ćwiczenia dla zbicia czasu'.
Tak więc zaczynamy od:



po czym przechodzimy do:



a następnie śmigamy pod prysznic co właśnie zamierzam zrobić ;)

Spokojnej nocy :)